środa, 18 maja 2016

Porażki?

Witam Wszystkich,
Dzisiejszy post będzie trochę bardziej hmm o czymś konkretnym. Chyba. Zachęcam do lektury.


Uważam, że jesteśmy kowalami własnego życia. Brzmi to może nudno czy nawet lekko frazesowo, ale to prawda, o której wiele osób zapomina. Często nie doceniamy tego co mamy i na siłę tworzymy problemy. Rzeczywistość jest taka, że porażki istnieją tylko w naszych głowach. To od nas zależy co za takową uznamy, czyż nie?
Prosty przykład, w dodatku na czasie. Ktoś będzie załamany wynikiem matury, bo nie dostanie się na wymarzone studia, a ktoś kto np. na nie nie idzie, swoim wynikiem się kompletnie nie przejmie. Czyli, jak to się potocznie mówi, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Wczoraj widziałam jak moja sąsiadka, po powrocie z matury, płacze. Utwierdziło mnie to w przekonaniu jak bardzo destrukcyjny jest sposób edukacji i wychowania młodych ludzi. Wmawia nam się, że matura jest kluczem do naszej przyszłości i tylko dobrze napisana zapewni nam należyty byt. A czym jest dobry byt? Tutaj pojawia się kolejny problem, bo większość osób ma wpojone przekonanie, że dostanie życie zapewnią studia i koniecznie dobrze płatana praca. Dzięki temu będzie można kupić dom, założyć rodzinę i do usranej śmierci, zbierać na emeryturę. Jak ja to widzę? Każdy może osiągnąć szczęście na własny sposób. Jednego zadowoli spanie na łące i zachwycanie się naturą, a drugiego iPhone. Każdy z nas jest inny i należy nam na to pozwolić. Zabijanie indywidualności, zabija artystów.
Czy zostałam wychowana inaczej niż większość? Odpowiedź brzmi nie. Mi również wpajano, że muszę się uczyć, by dostać się na studia i dużo zarabiać. Oczywiście oczekiwano ode mnie, że pójdę na prawo czy medycynę. Dzięki temu mogłabym przecież tyle zarabiać! Pieniądze są przecież takie ważne... Uczono mnie, że trzeba zachowywać się tak jak inni oczekują, a zdanie sąsiadów dla mojej rodziny zawsze było ważne. Odmienność była źródłem zła. Rzecz jasna nie mam im nic za złe, zostali w końcu wychowani w takich przekonaniach. Sądzili, że czynią dobrze.
Na szczęście dla mnie, czytałam dużo książek i poznałam dobrych ludzi, którzy pomogli mi się rozwijać i odkrywać siebie. Teraz mogę być po prostu Martą. Piękna sprawa.
Wracając do "porażek". Zamiast się nimi załamywać, moim zdaniem, należny pomyśleć 'kurczę, widocznie tak miało być'. Uznać, że następnym razem pójdzie lepiej czy zastanowić się jak naprawić daną sytuację. Jeżeli chodzi o maturę i studia to cóż... Jeżeli coś nie pójdzie po naszej myśli, zawsze możemy spróbować za rok. Ewentualnie wybrać inną uczelnie czy inny kierunek.
Nigdy nie wiemy co przyniesie los i jak potoczy się nasze życie. Często to właśnie te "porażki" mogą mieć kluczowe znaczenie w naszym dalszym rozwoju. To, że sobie z nimi poradzimy jest najważniejsze. Problemy były, są i będą. My musimy jedynie nauczyć się je trochę olewać, a trochę pokonywać. Pamiętajmy, że z perspektywy czasu większość rzeczy i tak będziemy postrzegać inaczej.
Zatem cieszmy się dniem dzisiejszym i walczmy o lepsze jutro. Człowiek szczęśliwy, to ten który ceni życie i widzi w nim sens.
Pozdrawiam i zapowiadam, iż w następnym poście przedstawię mój sposób na bycie szczęśliwym. Może ktoś skorzysta z moich rad.

sobota, 14 maja 2016

OOTD

Hello!
Ostatnio trochę zaczęło mi brakować moich długich włosów. Nie żałuję, że je ścięłam, ale nie mogę doczekać się aż będą trochę dłuższe.
Wszystkie pisemne matury za mną. Ustny polski zdany na 37/40 pkt. Teraz kolej na angielski.
Niedługo będę musiała zająć się papierami na studia... Nawet nie wiem do kiedy trzeba to składać. Ale chociaż wiem na co chcę iść, a to jest już niezły sukces!
Tak wyglądał mój wczorajszy strój. Zakochałam się w moim nowym kapeluszu <3
PS. Czy ktoś pisał wczoraj chemię i też uważa, że była dziwna? Ogólnie te matury były niezłą niespodzianką.


sukienka - bershka
kapelusz - h&m

czwartek, 5 maja 2016

S&G czyli matura z polskiego

Hello!
Tytuł oczywiście odnosi się do rozprawki maturalnej. 'Czy warto kochać, jeśli miłość przynosi cierpienie?' Od razu pomyślałam o Wokulskim i Izabeli. Hmm chyba nie zepsułam tego, ale to się okaże 5 lipca.
O dziwo nie zestresowałam się jakoś mocno. Chyba tylko na moment i to dopiero na 9 godzin przed maturą. Dotarło do mnie wtedy, że to już za moment i było takie 'Aaa, gdzie moje 3 lata'. Na samym egzaminie było całkiem zabawnie. Spięta atmosfera, grobowa cisza. Całkiem urokliwe, bezstresowe 2,5-3 godzinki.
Jutro matematyka, będzie fajnie ^^ Może nie jestem jakaś wybitnie z niej uzdolniona, ale ją uwielbiam.
Pozdrawiam wszystkich maturzystów! #sadomaigomora

Parapetowy grill najlepszy <3